Rok 2020 przysporzył nam wiele wyzwań, ale wybory kopertowe stały się swoistą wisienką na torcie wydarzeń z tamtego okresu. Gdy inne kraje próbowały uporać się z pandemicznymi problemami, nasz kraj postanowił, że nie będzie biernie siedzieć w domu i czekać, aż wszystko wróci do normy. Podjęto decyzję – wybory się odbędą! I choć wirus sprawił, że chodzenie do urn nie wchodziło w grę, nasz nieustraszony wódz narodu zapowiedział, że demokracja to coś, co dociera do każdego domu. Dosłownie.
Koncepcja brzmiała tak: skoro obywatel nie może przyjść do urny, niech urna przyjdzie do obywatela. Z pomocą miał przyjść narodowy doręczyciel przesyłek, który w ramach tej operacji miał dostarczyć każdemu pakiet do głosowania. Na czele misji stanął minister do wszystkiego – człowiek, który potrafi rozwiązać każdy problem (i na pewno rozwiązać węzeł gordyjski, gdyby tylko dano mu szansę). Ostatecznie, na przedsięwzięcie przeznaczono niebagatelne 70 milionów złotych. W końcu demokracja kosztuje, prawda?
Narodowy doręczyciel przesyłek przygotowywał się na wielką operację – druk kopert, tworzenie kart wyborczych, zabezpieczanie skrzynek. Wydawało się, że całość ruszy sprawnie, ale… zaczęły pojawiać się komplikacje. Przeciwny obóz polityczny zaczął wątpić, czy aby na pewno wybory kopertowe są zgodne z konstytucją. Marszałek konstytucji, ze swoim surowym spojrzeniem i uporem, zaczął domagać się odpowiedzi, a wszelkie podejmowane kroki rodziły jeszcze więcej pytań.
Wódz narodu przekonywał, że to najbezpieczniejsze rozwiązanie, a szeregowy poseł wskazywał, że odwaga jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Tyle że im bliżej było do planowanego dnia wyborów, tym wyraźniej było widać, że cały ten projekt przypomina raczej niekończący się mecz ping-ponga – z nieustannie przerzucanymi argumentami, obawami i wątpliwościami.
Wielki finał, który się nie odbył
Ostatecznie, mimo 70 milionów złotych zainwestowanych w druk kopert, zakup tuszu i przygotowanie dystrybucji, wybory kopertowe nie doszły do skutku. Karty wyborcze pozostały nietknięte, koperty – niewysłane, a narodowy doręczyciel przesyłek czekał na swoje pięć minut, które nigdy nie nadeszło. 70 milionów złotych – suma, która miała pchnąć nas do przodu w nowoczesne i bezpieczne głosowanie – zniknęła, nie pozostawiając po sobie żadnego efektu.
Analiza – lekcja na przyszłość?
Wybory kopertowe 2020 to nie tylko historia zmarnowanych środków, ale też przypomnienie, że największe nawet ambicje powinny być zakorzenione w rzeczywistości. Czy naprawdę było to nieuniknione? Czy ta skomplikowana operacja nie zasługiwała na bardziej szczegółowe planowanie i analizę, zanim ruszyła pełną parą? Czy nie lepiej czasem zadać pytanie: czy możemy, zamiast tylko – czy musimy?
Wybory kopertowe, choć nigdy nie doszły do skutku, pozostawiły po sobie naukę – czasem najprostsze rozwiązania są najtrudniejsze do zrealizowania. A może czasem wystarczy zastanowić się nad rzeczywistą potrzebą, zanim skierujemy do realizacji wielkie projekty.